Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pulsa biją, oddech gorący, a w sercu jakoś lekko, swobodnie. A tyś chciał, abym spadł na ziemię i uciekł po niej do Monachjum, do Bawarek o wielkich stopach i szerokich sercach.
Edzio się patrzył na niego, jak na szczęśliwe dziecko.
— Ja już nic nie chcę od ciebie — powiedział. — Cóż ja mogę chcieć? Ty nie masz wyobrażenia o życiu.
— Bój się Boga, nie chcę waszego wyobrażenia o życiu i gardzę waszą walką. Co po niej, jeśli mi jest tak dobrze.
— I nie chcesz skosztować zakazanego owocu?
— Ani mi w myśli, nie chcę. Dobrze mi bez świadomości.
— Leciałeś po świadomość pleneru do Paryża.
— Rwałem się do słońca i w nagrodę Bóg zesłał mi te odrobinę rozkoszy. Plener, to słońce, światło, wiosna, Jaguś i ja!...
Księżna, otoczona młodzieżą, wyszła w stronę Bronowic, naprzeciw powracających. Ciekawa była Jagusi, liczyła dużo na sprawozdanie Edzia. Konie stanęły, młodzież zniosła Wacka, Edzio znalazł się przy księżnej.
— Mów pan o swych osobistych wrażeniach — prosiła, wysuwając się naprzód z Edziem.
— Wszystko, jak w bajce.
— Tak czarowne?...
— Nie to, lecz działającym osobom zdaje się, że są ludźmi bajki. Wacek wierzy, że jest Kirkorem, a matka Jagusi, że Kirkor po jedną z córek zajechał. Nazywa go, jak wdowa w „Balladynie“, „królewiczem“...
— A Grabców widziałeś?
— Pełna wieś!... Zlecieli się oglądać konie i powóz księżnej.
— Jagusia ładna?...