Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/087

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiu i podobnemi brzydactwami. Woda i spokój. Dać czas naturze, aby zrobiła swoje.
Zadzwonił — wpadła służąca.
— Trzy ręczniki i wody zimnej do miednicy. Nauczę panów, jak się do tego brać.
Pokazał, nauczył i odjechał. Woda robiła swoje.
— No, i nawarzyłeś piwa — odezwał się Dyzma do rozciągniętego, z nogą na poduszce, Wacka.
— Szczęściem, że się to stało w Krakowie — odpowiedział. — Pomyśl sobie, coby to było w Paryżu?... A jakby, jak zwykle, nie było jeszcze blatów — brrr. Co myślicie?..,
— Antek poszuka jednego z naszych, którzy nie są na weselu, sam zostanie przy tobie, ja muszę wracać.
— Sprawa przedewszystkiem — przyświadczył Wacek.
— Lud — dodał Dyzma — ludu nie można lekceważyć i zdradzać.
Przy ostatnim wyrazie pogroził choremu.
— Co? kogo? — zapytał Wacek.
— Spytaj się, łajdaku, sumienia!
— Czego ty chcesz od mego sumienia?
— Ledwo wyrosła z dzieciństwa, kwiat wiośniany...
— I jest kwiatem i jego pyłku nawet nie zdmuchnąłem gorącem westchnieniem. Przysięgam!..
— A rozpłakana, tak rozpaczała!?
Wackowi poczciwe, niebieskie oczy zaśmiały się.
— Płakała, ręce łamała, leciała przy koniu — mówił Antek. — Pozwoliłem jej stanąć na stopniu jednokonki.
— Gdyście mnie wieźli, stała przede mną, jak senne zjawisko. Mdlałem wtedy z bólu.
— Teraz ci lepiej?
— Zimna woda łagodzi ból. Gdyby był lód!