Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/066

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

za dużo powiedziała, że zdradziła tajemnicę swego serca, pragnęła uciec, lecz nie było rady.
— Cóż, Walek — bogacz? — zapytał serdecznie.
Odwróciła się, blaszanka drżała w jej ręku.
— Wracajmy — szepnęła.
Szept ten wypełnił serce Wacka i rozgrzał je. Szli szybko. Jagusia — do gospodarstwa, Wacek za nią — do płótna. Słońce ruszyło z zamku i na kopiec paliło, powietrze drżało, natura rozkosznie oddychała... Jaguś, jak wiosny kwiat, a przy niej Wacek, smukły, zgrabny, rozmarzony. Milczeli — zato ich serca mówiły, wsłuchując się w tę czarującą mowę wiosny. Wietrzyk od południa pieścił im twarze, wdali majaczył siny, tajemniczy pas lasu.
— Paniczu, jeszcze raz tę kolędeczkę — prosiła.
— A czy mi jutro sama zaśpiewasz?
— Spróbuję.

„Przyleciały wróbelki
Do Panny Zbawicielki

Cantantes.“

Śpiew szedł po rosie daleko. Dziewczę, porwane silnym głosem chłopca, śpiewało coraz śmielej.
— Będziesz pamiętać? — zapytał Wacek, przystając.
— I jak jeszcze. Nauczyłam się czytać w niecałe trzy miesiące. A teraz, niech panicz postoi chwilkę, polecę sama naprzód, do izby, uwarzyć mleka, jak wczoraj. Gdyby nas ludzie razem wracających widzieli, byłyby wielkie dziwy, a tak panicz zajdzie do izby sam, jak nic — i już. Zrobi to panicz — zaczeka?
— Jeżeli się boisz ludzkich dziwów — zrobię, zaczekam.
Popędziła boso wgórę wąwozem, na głowie biała chusteczka migotała w blasku słońca, czerwony gorsecik odbijał makiem.