Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

on, jak młody wyżeł, co pierwszy raz zobaczył zająca — skomli i jęczy z radości.
Pracownia zabrzmiała śmiechem.
— My tu wszyscy jesteśmy ludowcy — mówił dalej Dyzma — i cieszymy się, że i ty odgadłeś, że przyszłość naszej sztuki leży w prawdzie, a prawda — to pejzaż, powietrze, słońce i przepyszne plamy ludu naszego... Ale cóż? Zobaczyłeś śliczną dziewczynę i robisz z niej Świętą Panienkę!
— Właśnie pejzaż! — krzyknął Wacek — a ona w nim, jako polny kwiat wiosny, bajecznie kolorowa!
— Wiwat! Wacek, to co innego!...
— Zostaw to lizusom i partaczom świętych pańskich. Partacze dlatego są lizusami, bo czują, że partaczami zostaną całe życie.
— A więc — mówił Wacek spokojnie — cieszę się, żem wpadł na waszą myśl, zrozumiał wasze pragnienia, trafiłem w sedno waszej idei. Nie potom leciał po plener do Paryża, żeby go później zdradzać!...
— Wacek, my czujemy, że ty go nie zdradzisz.
— Nie, nie zdradzisz, wiemy o tem — dodał Dyzma. — A teraz, panowie, nowa idea! Chodziliśmy do ludu, jak wypomadowani na gładko panowie, frajery, niżniki żołędne, kołtuny. Jeżeli zbratać się z ludem, to stać się nim! Nie jestem deklamatorem, jak Wacek, i kończę: idziemy do ludu w sukmanach, płótniankach, kaftanach, śpiczastych kapeluszach z pawiemi piórami i w wysokich butach z podkówkami.
— Z podkówkami! — wołała uniesiona młodzież.
— Żeby dziewczęta nie mogły odróżnić malarza od parobka.
— To właśnie!...
— Gdy wejdziemy naprawdę w lud, wtedy on inaczej będzie wyglądał na naszych obrazach.
— Racja, racja!...