Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/013

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rozwarły się drzwi z wielkim hałasem, wpadł Franek, za nim promieniejący Niemiec.
— Ten idjota w czepku się urodził. Bawar spojrzał na pierścionek, wyjął sto pięćdziesiąt marek, napisał kwit i sprawa skończona. Oto kwit, a oto pieniądze.
— No, cóż?... chcesz czy nie chcesz?...
Wacek przeczytał uważnie kwit, schował go i zgarnął pieniądze.
— Bib!! — zawołał Franek.
— Rozumie się — odpowiedział melancholijnie Wacek. Niemiec dostał dwie korony, skłonił się i wybiegł.
— Zastawiliśmy w najpierwszym lombardzie. W dobrem, pewnem miejscu schowany.
— Wyobraźcie sobie, dziś zjeżdża do Monachjum narzeczona z całą swoją famułą!
— A ty drapaka do Paryża. Pieniądze masz!
— Z pierścionkiem!...
— Pierścionek zostanie w Monachjum, idjoto!
Antek tymczasem ubrał się z wielką fantazją i artystycznym szykiem. N
— Wiecie co?! — zawołał niespodziewanie Wacek — kupimy Lotti na jutrzejsze jej wolne kapelusz i odeszlemy go wprost do kawiarni. Co za wrażenie!.. Niemki oniemieją, pół godziny będzie cisza, jakby makiem siał!...
— Wacek, otrzeźwiałeś, wchodzisz w swoją skórę i lubię cię za to.
— Pomyślałem sobie: obraz skończę, sprzedam go uczciwie i wykupię pierścionek.
— Oczywiście!...
— Tymczasem płacę mieszkanie, sprowadzam wagon węgla i sąg, wielki sąg drzewa. Niemka niech pali, balję postawi pod okno, piec zapłonie, jak ognista kula!
— Wszystko dobrze, ale po koniaku, befsztyku, porterze.