Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/009

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

płoną jasnym płomykiem naszych sosnowych, żywicznych gałęzi, gdy chłopcy rozpalą ogień o zmroku na polanie.
Lotti ci stanie darmo.
— Wiem o tem, ale Lotti, popatrz, wygląda w kolorze, jak upieczona cielęcina, obsypana cynobrem.
Zbliżyła się Lotti, pokazując białe ząbki z odchylonych ust:
— Mówicie o mnie, Lotti... Lotti... — i dalej zaczęła podrzeźniać język polski.
— Mówimy o twojej piękności i o miłości mojej do ciebie.
— Żebyś wiedział, że i ja ciebie kocham — powiedziała, robiąc w powadze głupią minę. — Pamiętaj, jutro od czwartej mam wolne!...
— A ja, głupiec, nie mam mamony — odpowiedział po polsku.
Z bufetu zadzwoniono. Lotti pobiegła.
— Słyszysz, Lotti jutro wolna; jeśli nie przyjdę po nią, znajdzie sobie innego szaca. Tyle pracy i zachodu djabli wzięli. Ale niech pioruny zatrzasną cały świat i wszystkie na nim Niemki, obraz nieskończony, palę się do niego!... Takbym rad chwycić za pędzel i smarować. Czuję ciąg, jakgdyby mnie kto za kark wziął i prowadził do obrazu, A tu, w budzie mojej zimno, okna zamarznięte, szaro, obraz wychodzi brudno. Amerykanin przeczuł pismo nosem, przyszedł, popatrzył, powiedział, że da zaliczkę na skończenie obrazu i postawił cenę... Chciałem go za nią schwycić za czub i wyrzucić za okno! Co robić? Obraz schnie, modelki niema.
— Chodźmy do Antka, on jeden z nas wszystkich i za nas wszystkich ma głowę na karku i spryt kręcenią bicza z piasku. Przecież musisz jeść...
— Prawda, muszę — odpowiedział Wacek z naiwnością wiary; zapłacił za kawę, oświadczył Lotti, że