mógł zmusić do tego, czego ja nie chcę. Nikt na świecie całym nie mógłby wymódz na mnie, bym jechał na spotkanie tej figury kamiennej. Niechże mam choć tę jedną korzyść z tego, że jestem królem“.
Mówiąc to, zawrócił konia i ruszył z kopyta tą samą drogą, którą przybył. Leciał szalonym pędem, jak gdyby się obawiał pogoni, i nie zwolnił jazdy, aż dopóki nie do sięgnął olch na łąkach przybrzeżnych u stóp góry Fontin.
I tak królowa została w szarej baszcie, by smucić się nadal i tęsknić. A miała ona delikatną cerę i płomiennie czerwone usta, miała falujące, czarne, jak kruk włosy, przeplatane złotem, miała głos przeczysty i dźwięczny śmiech.
Ale cóż z tego wszystkiego królowi? Jechał on teraz w przeciwną stronę, wązką drogą wśród olch, i jeżeli wokoło było równie bagnisto i mokro, jak przedtem, to przynajmniej jechał tą drogą po raz ostatni.
Strona:PL Selma Lagerlöf - Królowa na Ragnhildsholmen.djvu/8
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.