Strona:PL Schulz Bruno - Sklepy cynamonowe.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wanym od brzegu do brzegu, nadeszły wreszcie karawany, nadciągnęły potężne tabory wichru i stanęły nad nocą. Ogromne obozowisko, czarny ruchomy amfiteatr zstępować zaczął w potężnych kręgach ku miastu. I wybuchła ciemność ogromną wzburzoną wichurą i szalała przez trzy dni i trzy noce...

∗             ∗


„Nie pójdziesz dziś do szkoły“, rzekła rano matka, „jest straszna wichura na dworze“. W pokoju unosił się delikatny welon dymu, pachnący żywicą. Piec wył i gwizdał, jakgdyby uwiązana w nim była cała sfora psów, czy demonów. Wielki bohomaz, wymalowany na jego pękatym brzuchu, wykrzywiał się kolorowym grymasem i fantastyczniał wzdętemi policzkami.
Pobiegłem boso do okna. Niebo wydmuchane było wzdłuż i wszerz wiatrami. Srebrzystobiałe i przestronne, porysowane było w linje sił, natężone do pęknięcia, w srogie brózdy, jakby