Strona:PL Schulz Bruno - Sklepy cynamonowe.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jące drażliwie na najlżejszą przyczynę, by wybuchnąć.
A gdy wreszcie idąc cicho od szafy do szafy, znajdował, kawałek po kawałku, wszystko potrzebne i kończył toaletę wśród tych mebli, które tolerowały go w milczeniu, z nieobecną miną, i wreszcie był gotów, to stojąc na odejściu z kapeluszem w ręku, czuł się zażenowany, że i w ostatniej chwili nie mógł znaleźć słowa, któreby rozwiązało to wrogie milczenie, i odchodził ku drzwiom zrezygnowany, zwolna, ze spuszczoną głową, — gdy w przeciwną stronę oddalał się tymczasem bez pośpiechu — w głąb zwierciadła — ktoś odwrócony na zawsze plecami — przez pustą amfiladę pokojów, które nie istniały.