Strona:PL Schulz Bruno - Sklepy cynamonowe.djvu/065

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sprzączkami podwiązek pod wzdętą od wiatru sukienką; szmatki jęły umykać po podłodze, jak szczury, ku uchylonym drzwiom ciemnego pokoju, a ojciec mój przyglądał się uważnie prychającym osóbkom, szepcąc półgłosem: — Genus avium..., jeśli się nie mylę, scansores albo pistacci... w najwyższym stopniu godne uwagi.
Przypadkowe to spotkanie stało się początkiem całej serji seansów, podczas których ojciec mój zdołał rychło oczarować obie panienki urokiem swej przedziwnej osobistości. Odpłacając się za pełną galanterji i dowcipu konwersację, którą zapełniał im pustkę wieczorów, — dziewczęta pozwalały zapalonemu badaczowi studjować strukturę swych szczupłych i tandetnych ciałek. Działo się to w toku konwersacji, z powagą i wytwornością, która najryzykowniejszym punktom tych badań odbierała dwuznaczny ich pozór. Odsuwając pończoszkę z kolana Pauliny i studjując rozmiłowanemi oczyma zwięzłą i szlachetną konstrukcję przegubu, ojciec mój mówił: — Jakże pełna uroku i jak szczęśliwa jest forma bytu, którą panie obrały. Jakże piękna i prosta jest teza, którą