Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i ja sporo tych Cacek! Teraz zwróciłem je wszystkie pani Aldini, nie chciałem nawet nosić srebrnych sprzączek u obuwia.
Ale największą mą ofiarą było wyrzeczenie się muzyki. Uważałem, że praca moja, jakkolwiek uciążliwa, nie równoważy bynajmniej wydatków, jakie pociąga za sobą moje uczęszczanie do teatru, oraz nauka śpiewu, obciążających kasę signory. Oświadczyłem, iż mam chroniczny katar, i zamiast bywać z nią w teatrze Fenice, podczas przedstawienia czytywałem sobie w korytarzach teatralnych. Rozumiałem też, iż jestem nieukiem, a lubo pani moja niewiele więcej umiała odemnie, chciałem nieco rozszerzyć zakres swych pojęć i nie narażać jej na wstręt za moje często głupie odzywanie się wobec obcych. Ojczystego języka uczyłem się z zapałem, usiłowałem nie kaleczyć już w najniemiłosierniejszy sposób wierszy poetów, jak to zwykle czynią wszyscy gondolierzy. Coś mi też w głębi serca mówiło, że nauka ta kiedyś mi się przyda, i że to, co tracę przez zaprzestanie nauki śpiewu, odzyskuję, kształcąc sobie wymowę i akcent.
Kilka dni tego chwalebnego sprawowania się wystarczyło do przywrócenia mi spokoju. Nigdy nie byłem tak silny, tak wesoły, a według słów Salli, tak piękny, jak teraz w mej odzieży czystej a skromnej, z wyglądem spokojnym, z rękami opalonemi od słońca. Wszyscy powrócili mi swą ufność, szacunek i dobre względy, jakimi cieszyłem