Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zamiast zrozumieć, że to choroba tak zmienia jej charakter i poddać się żądaniu, ja dałem się powodować nieprzezwyciężonej dumie i oświadczyłem, że nie jestem jej niewolnikiem, że zobowiązałem się prowadzić jej gondolę, nie zaś bawić towarzystwo, a skoro ona tak źle wynagradza mą służbę, to śpiewać odtąd nie będę ani jej, ani nikomu.
Nie odpowiedziała nic; towarzysze, zdziwieni mem zuchwalstwem, milczeli.
Po kilku chwilach Salla wydała okrzyk i pochwyciła małą Alezyę, która, usnąwszy na ręku matki, omal nie wpadła w wodę.
Signora od kilku minut była zemdloną, a nikt tego nie zauważył.
Porzuciłem wiosło; gadałem sam nie wiem co; podstąpiłem do signory. Byłem tak pomieszany, że zrobiłbym jakie głupstwo, gdyby nie to, że Salla surowo odprawiła mnie na miejsce.
Signora przyszła do siebie, spiesznie zwrócono się na drogę do pałacu. Lecz towarzystwo było zwarzone, muzyka nie szła w ład; ja zaś byłem tak tem wszystkiem przerażony, że drżące ręce nie mogły utrzymać wiosła. Straciłem głowę, zawadzałem o wszystkie gondole. Mandolo mnie klął, ale ja, głuchy na jego klątwy, co chwila oglądałem się na panią Aldini, której czoło blade, oświetlone księżycem, zdawało się nosić piętno śmierci.