Przejdź do zawartości

Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dla i otworzy ramiona dla objęcia wszystkich geniuszów spółczesnych poprzez szczyty Alp.
— Patrzcie, jak on przesadza! — zawołała Beppa, ocierając swą lutnię, już całą okrytą rosą — a ja go miałam za człowieka rozsądnego.
— Za człowieka zimnego, a może i za samoluba, nieprawdaż, Beppo? — odpowiedział artysta, siadając z miną melancholijną. — Owóż i ja sam myślałem, że takim jestem, gdyż spełniałem czyny rozsądku i poświęcałem się na rzecz wymagań towarzyskich. Ale kiedy zabrzmi muzyka pułków austryackich wieczorem, a nasze wielkie place i ciche wody odezwą się echem Freischütza lub ułamkami symfonii Beethovena, łzy cisną mi się do oczu i uważam, że poświęcenia moje nie były bez wartości. Nowy zmysł zdaje się powstawać we mnie: melancholia wspomnień, smutek mimowolny, potrzeba rozmyślań, żywioły nie wchodzące zgoła w skład naszego południowego organizmu, wnikają odtąd we mnie wszystkiemi porami, i widzę jasno, że muzyka nasza jest niezupełną, a sztuka, której służę, nie wystarcza wyrazowi mej duszy. Dlatego też widzicie mnie zniechęconym do teatru, obojętnym na tryumfy, nieżądnym zdobywania nowych oklasków za pomocą starych środków; bo ja chciałbym się rzucić w życie wzruszeń nowych, a w dramacie lirycznym znaleźć wyraz dramatu mojego własnego życia. Ale wtedy możebym spochmurniał jak jaki Hamburczyk, a ty okrutnie szydziłabyś ze mnie, Beppo! Tego ja nie życzę sobie. Cotam! moi