Przejdź do zawartości

Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kę i powiedziała, ażebym obecność jej zataiła „przed innymi mieszkańcami domu“. Tak ona powiedziała.
— Czyś widziała tę panią, Cattino?
— Widziałam jej suknię i zasłonę, oraz duży splot włosów, który wysunął się z pod kapelusza i opadł na prześliczną rękę, a także dwoje oczu błyszczących pod koronką, jak dwie lampy za firanką.
— A gdzież ona weszła?
— Do małego salonu signory Cecchiny, która się ubiera na jej przyjęcie.
— To dobrze, Cattino; trzymaj język za zębami, skoro ci tak polecono.
Nie byłem pewnym, czy to Alezya przybyła zwierzyć się Checchinie. Powinienem czemprędzej i jakimbądź kosztem wyprawić ją z tego domu, gdzie każda chwila groziła jej utratą reputacyi; ale jeśli to nie ona, jakiem prawem poszedłbym wypytywać kobietę, mającą zapewne jakiś interes w tem, ażeby się tak ukrywać? Z okna nie mogłem sądzić o wzroście i figurze tej kobiety osłoniętej, która ukazała mi się tak, iż mogłem widzieć tylko czubek jej głowy. Przyjrzałem się służącemu, podczas gdy odprowadzał konie na ustroń w gęstwinę drzew, którą mu jego pani wskazała skinieniem. Nigdym twarzy tej nie widział, ale to nie powód, iżby nie miał należeć do rodziny Grimanich, których zapewne całkowitej służby nie widziałem.