Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niem i karą. Mocnom sobie w tej chwili wyrzucał pocałunek, który wycisnęłem na jej ustach dla podraźnienia signory i próbowałem, naprawić swój błąd, odprowadzając ją aż do końca ogrodu z takim szacunkiem i grzecznością, jakby to była jaka wielka pani.
Przez całą resztę dnia byłem bardzo podniecony, tak, iż Checchina spostrzegła moje wzruszenie.
— I cóż, Lelio — odezwała się do mnie przy wieczerzy na tarasie ocienionym bluszczem i jaśminem — widzę, że ci coś jest. Czemu przedemną nie roztworzysz serca? Czym kiedy wydała twoją tajemnicę? Czym niegodna twego zaufania? Czym zasłużyła, abyś mi je odjął?
— Nie, moja dobra Checchino — odparłem — oddaję sprawiedliwość twojej dyskrecyi, lecz jeżeli wszystkie moje tajemnice należą do ciebie, są inne...
— Wiem, co mi chcesz powiedzieć — przerwała żywo — są inne, nie należące do ciebie samego i któremi ty nie masz prawa rozporządzać. Lecz jeżeli ja, mimo ciebie, domyślam się ich, to czy powinieneś przez zbyteczny skrupuł daremnie zaprzeczać temu, o czem ja wiem równie dobrze, jak ty. Ej! doskonalem ja zrozumiała przybycie tej ładnej dziewczyny; widziałam rękę w jej kieszonce, i nim mi powiedziała „dzień dobry”, wiedziałam, że ma przy sobie list. Po jej smutnej i kłopotliwej minie pojęłam, że tu zachodzi histo-