Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ale przypuśćmy, iż tak się stanie, cóż wtedy uczynisz? Nie masz ani grosza i nie zwykłaś zachowywać podarunków od kochanków, których opuszczasz? I dlatego to ja szanuję cię trochę, mimo wszystkie zbrodnie. Powiedz mi, co wtedy się z tobą stanie?
— Będę się martwiła — odparła — tak, istotnie. Lelio, będę się martwiła, gdyż Nasi to zacny człowiek, serce uczciwe. Założę się, że płakać będę... sama nie wiem, jak długo! Ale człowiek albo ma szczęście, albo go niema. Jeżeli los chce, abym udała się do Francyi, to widać, że już nic szczęśliwego spotkać mnie nie może we, Włoszech. Jeżeli się rozstanę z tym dobrym i czułym kochankiem, to snadź dlatego, iż tam czeka na mnie jakiś bardziej jeszcze ofiarny i odważny człowiek, aby mnie poślubić i przekonać świat, że miłość wyższa jest nad wszystkie przesądy. Nie wątpij, Lelio: ja będę księżną, może królową. Jedna stara czarownica z Malamocco przepowiedziała mi to w mym horoskopie, kiedy miałam ledwie lat cztery, i ja tego nigdy nie zapomniałam: dowód, że to nastąpić musi.
— Dowód niezbity — odpowiem — argument przekonywający! Królowo Baratryi, pozdrawiam cię!
— Co to jest Baratrya? Czy to jaka nowa opera Cimarosy?
— Nie, to imię gwiazdy przewodniczącej twemu przeznaczeniu.