Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dbam o jednę tylko osobę na świecie: o moją matkę; że lękam się jednej tylko na świecie rzeczy: niechęci mojej matki. Źle mnie ona jednak wychowała, widzisz pan sam; okropnie mnie psuła, ale jest tak dobrą, czułą, smutną... Tak mnie ona kocha... gdybyś pan wiedział!...
Łza błysnęła pod czarną powieką signory usiłowała ją powstrzymać, lecz upadła jej na rękę...
Wzruszony, przejęty i zgnębiony przez tego bożka, z którym nie igra się darmo, złożyłem usta na tej pięknej ręce i pochłonąłem tę piękną łzę, subtelną truciznę, która ogień zapuściła w mej piersi.
— Żegnam panią — powiedziałem — ślepo posłusznym ci będę; na honor, jeżeli kuzyn pani mnie obrazi, pozwolę się znieważyć; wolę uchodzić za nikczemnego raczej, niż gdybyś pani miała drugą łzę przezemnie uronić.
I ukłoniwszy się jej do samej ziemi, wyszedłem.
Kuzyn nie wydał mi się tak wojowniczym, jak mi go przedstawiała signora, gdyż ukłonił mi się pierwszy, kiedy go mijałem. Odchodziłem wolno, przejęty smutkiem, ponieważ zakochałem się, a powrócić nie mogłem. Stając się szczerą, miłość moja szlachetniała.
Odwracałem się kilka razy, aby zobaczyć aksa-