Przejdź do zawartości

Strona:PL Sand - Joanna.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
92

Jeżeli w podobnych ustroniach i zakątach pustych znajdzie się księdza, a ten jest jeszcze młody, można być pewnym, że to jest kacérz światły, który w niełaskę popadł u swojego biskupa; jeżeli zaś stary, jest ateusz złych obyczajów, który tu karę swoją odpokutówuje. W obu jednak razach, to jeszcze przypuszczenie dołożyć wypada, że nieudolność jego musi go czynić niezdatnym do knówania podstępów w świecie na korzyść duchowieństwa. Człowiek ten jednak, którego Wilhelm miał przed oczami, do żadnego z tych podziałów nie należał. Był to człowiek znakomity, umysłu znacznie wykształconego, ale nie urodził się na podstępcę; zapomniano go tedy na jego wygnaniu, a on ani myślał o dopomnięciu się przeniesienia w miejsce zdrowsze, i siedzibę mniéj dziką.
Było właśnie koło czwartéj godziny po południu, a Wilhelm ginący ze znużenia i głodu wyznał, że nigdy gościnność nikomu w porę dogodniejszą nie była wyświadczoną, jak ta któréj on się widział przedmiotem. Pomimo zwyczajną swoją grzeczność głuchy prawie na uprzejmość Proboszcza, dopiéro, kiedy z chciwością młodzieńca dwudziestoletniego pochłonął skromną ucztę, przyszedł do siebie i w stanie był słyszeć go i odpowiadać na zapytania.
— Wyznać trzeba, księże proboszczu, że wasza kraina w istocie bardzo jest ciekawa, — rzekł mu na poobjedne, — i żałuję mocno, że niémam oka wyćwiczonego badacza starożytności, aby w każdym kamyczku któren napotykam, odkryć ślady mieszkania gallickiego lub rzymskiego, jaki ołtarz druidzki lub posąg bożka Huar-bras, tego Marsa gallickiego, lub jaki grób sławny,