Strona:PL Sand - Joanna.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
76

niewie, dla czego się go pytają, które jednak wszelkich sił dokłada, aby zadowolnić swojego pana.
— Zapewne ją nudzić muszę, bo mię nie pojmuje, pomyślał młodzieniec; wolałaby zapewnie, aby jej nieprzeszkadzano w boleści jéj. Czyliż nie będę w stanie wynaleść ściéżki do jéj serca przez jaki sposób mowy zupełnie prosty i początkowy?
— Powiédzno mi, moja kochana, ozwał się do niéj, czyli matkę twoją nigdy ta myśl nie zatrwarzała, że cię samą zostawia?
— O i jak, mój chrzestny paniczu! odpowiedziała Joanna, która mówniejszą się stawała, skoro jej przyszło opowiadać o swojéj matce. Jeszcze dziś rano mówiła: Niech się dzieje wola boga! ale to mnię tylko martwi najbardziéj, że się moją śmiercią moja Joasia będzie bardzo gryzła! O i prawdę powiedziała! to ciężko boli stracić swoją matkę! O niech bóg wam, paniczu chrzestny! jak najdłużéj waszą zachowa!
Wyrażenie się Joannny nie było doborne, ale dźwięk jéj głosu wynagradzał sowicie to, czego słowom brakowało, a wyraz szczéry jéj rozpaczy, połączony z szlachetną dobrocią uczucia, które nią powodowało do zajęcia się przyszłością swojego chrzestnego panicza, tego w głębokie rozczulenie wprawił. Nagle oczy łzami mu zabiegły, i głosem drzącym odpowiedział:
— O ty jesteś dobrą Joasiu! bardzo dobrą!
— O nie, mój paniczu chrzestny, odpowiedziała w prostocie swojéj, to wy jesteście dobrym, że to mówicie! ależ mój chrzestny paniczu, leje jak z cebra, a wy prawie, jakbyście nic na sobie nie mieli; możecie zachorować.