Strona:PL Sand - Joanna.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
64

czności. Korzystał on z tego i zarazem nadużywał niekiedy, mówiąc do siebie samego:
— Mój przyjacielu, chciałbyś się podobać, być kochanym i obawianym, i to wszystko na raz. Cześć twojego imienia potępia cię do pieszczenia nas biédnych pachołków. Chciałbyś uchodzić za dobrego chłopca bez przesądów, za przyjemnego panka bez pychy; i udaje ci się to bardzo dobrze z wieloma moich rówienników z powodu, ze im brakuje przezorności i niepostrzegają przebijającéj się wzgardy w twoim uśmiéchu. Ale mnię ty nie oszukasz; zmuszę cię do tego, abyś był ze mną otwartym, nawet gburowatym, a w tedy będę cię bardziéj lubił, lub téż krwawy pot twej dumie wycisnę, obchodząc się z tobą tak, jak ty udajesz, że się ze mną obchodzisz, niby równy z równym.
Marsillat to myśląc za nadto wiele przypisywał dumie Wilhelma; w téj małéj jednak utarczce, którą z nim prowadził, wiele miejsc było, których nieszczęściem z wielką słusznością dotknął.
Nadybawszy się w chacie Joanny nie wiele czasu potrzeba było tym młodym ludziom, aby poznali, że się wzajemnie mają na oku, że Leon by sobie życzył usunąć niebezpiecznego spółzalotnika, a Wilhelm nieprzyjaciela cnotliwych zamysłów względem téj sieroty. Ten, co z nich był zręczniejszy, piérwszy téż postanowił co mu czynić wypada. Marsillat pożegnał się z wszystkiemi, i poszedł odwiązać swojego konia, aby odjechać; ale nieprzepomniał zerwać rzemienia, co mu podało sposobność żądania szpagatu od Gothy, nożyka od Joanny, wyłudzić słówko od Klaudyi, i plątać się i wałęsać — jak ta mawiała, — jakie dziesięć minut koło domu. Tym-