Strona:PL Sand - Joanna.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
61

jednak w dzień, przy jasności słońca bez przestrachu spojrzéć nie można; dla tego zawsze bielizna u niego była bieluśka i cieniuchna, sukno na sukniach najlepsze, suknie same najlepiéj na nim leżące, konie najsilniejsze i najdroższe, kochanki najpospolitsze, ale za to najmłodsze i najładniejsze. W dwudziestym piątym roku swoim już bogatym w teraźniejszości przez spadek, a w przyszłości przez zdolności swoje rzecznika, które mu świetny zawód objecywały, śmiało życie swoje tak urządzić był w stanie, że mógł zadowolnić zarazem wszystkie skłonności swoje, i szlachetne i nie szlachetne, wspaniałomyślne i przewrotne. Kochał się w swojém zatrudnieniu, i czasami cały się w niém zagubiał; ale po nadludzkiém wysileniu, którém się starał wynagrodzić czas na użyciu zabaw stracony, puszczał się na nowe wybryki i topił na nowo w upojeniu nieporządnego życia, aby swoje siły na powrót odzyskać. Wątpiący o wszystkiém, nawet cokolwiek w boga nie wierzący, dla wszelkiéj religijności pewne mimowolne uczucie nienawiści miał w sobie; jednakowo pojmował on dobrze poezyję silnéj wiary, a natchnienie uniesienia i jemu się udzielało, jak gdyby przez uderzenie iskry elektrycznéj. Umiał on do płaczu największego rozbudzić nad tém, nad czém dniem piérwéj do najzapalczywszego śmiéchu pobudzał, i odwrotnie. Kipiący i spokojny, niewolnik i zwyciężca swoich chuci, jakby dwóch lub trzech ludzi w nim było, — jak to zwykle bywa w ludziach silnych i ognistych; — i tych, którzy się do niego zbliżali, przejmował jednocześnie uczuciami podziwienia i wzgardy, zachwyceniem i nieufnością.
Chociaż udawał sposób mówienia ludu prostego i po-