Strona:PL Sand - Joanna.djvu/434

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
428

nią, jak gdyby ją z rozmyślania przebudzić chciała, — czyż nie chcesz być szczęśliwą?
— Moja droga panienko, — odpowiedziała Joanna, całując ją w rękę, — panna mi życzysz niby więcéj szczęścia, jak sobie samej, a ja was prawdę tyle kocham, jak moją nieboszczkę matkę. Pomyślże panna sama, czybym wam nie chciała zrobić przyjemności! A wy mój paniczu chrzestny, wy bardzo wiele czynicie, aby mi wynagrodzić te trochę przykrości, którąście mi sprawili, a o czém już ani pamiętam. Bądźcie pewni, że mam do was tyle ufności, co i do siostry waszéj. A co do w?as panie, — rzekła do sir Arthura, biorąc go za rękę serdecznie, — to widzę, że z was człowiek godny, zacny, i dobry chrześcijanin, i tyle czuję dla was przyjaźni, jak gdybyście Anglikiem nie byli. Nie myślcie zatém, ażebym coś przeciwko was miała. Ale jak się Joanną nazywam, i bóg jest dobrotliwy, choćbym nawet iść chciała za was, to mi nie jest wolno. Dla tego, nie gniewajcie się na mnie, i nie myślcie że dla przyjemności wam odmawiam; powiedziałabym nawet, że to jest zmartwieniem dla mnie, gdyby to grzéchem nie było, powiedzieć, że nie jesteśmy radzi dopełniając wolę boga.
— Joasiu, — rzekł Harley, — nie znam wprawdzie twoich powodów, ale sądzę, żem je odgadł. Rozmawiałem wczoraj przez cały dzień z proboszczem Alain; a chociaż on nie zdradził tajemnicy mu powierzonéj, jednak tyle się dorozumieć mogłem, że zostajesz pod wpływem religijnych wątpliwości. Nie uważam tego za wielkie niepodobieństwo, aby religija sama tych wątpliwości rozwiązać nie miała. Pozwól tedy, abym ci jutro