i niecierpliwością. Utrzymywał, że nie wie, dla czego już od kilku dni cały świat chce w niego wmówić, iż jest słaby; zapewniał, że się ma bardzo dobrze, i że go chęć wzięła, jak się mu to często zdarzało, wyjść i przypatrzeć się wschodowi księżyca nad skałami krwawo-ofiernemi; że po drodze się zatrzymał, aby sobie pogawędzić z sir Arthurem, którego zdybał na drodze; że napotkali Joannę wracającą od swéj ciotki choréj z Toull; że swoją chrzestnicę wziął do siebie na konia, ale że miał to nieszczęście iż mu spadła; że nakoniec przybył stępem drogą dolną, aby nie zmęczyć bardzo biédnéj dziewczyny.
Cała ta powieść była w ten sposób bardziéj do prawdy podobna i w porządku rzeczy, jak prawda sama. Pani Boussac nie wątpiła wcale o prawdziwości tego wypadku; li tylko jedną uwagę zrobiła swojemu synowi, że to było rzeczą śmieszną i nieprzyzwoitą brać służącę do siebie na konia, gdyż to jest tylko zwyczajem ludzi niższego rzędu w tej okolicy, za nadto brzydkim, aby go naśladować. Lecz, że się zdawała być bardziéj czułą na tę nieprzyzwoitość, jak na upadnięcie samo Joanny, Wilhelm oburzony odpowiedział jej z niejaką goryczą, że Joanna była jego równą ze wszech względów, i że go bardzo dziwi ta różnica, którą ustanowić się starają w przesądch świata między ludźmi. Pani Boussac zauważyła, że się z pod jéj powagi wyłamuje; burczała go, płakała, i nie mogła go do tego doprowadzić, aby do końca wysłuchał jéj kazania.
— Kochana mamo, — rzekł, — coś innego bardziéj mię niepokoi; a to przypadek, któren dotknął moja siostrę mleczną, twoją chrzestnicę, tę przyjaciółkę i dzie-
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/423
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
417