Strona:PL Sand - Joanna.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
330

— Nie, mój panie! — odpowiedziała Joanna, długie rzęsy swych powiek ku jagodom opuszczając jak gdyby to podejrzenie ją obrażało.
— Czy podobna, — odrzekł Anglik, — żebyś miała dojść do lat dwudziestu dwóch, tak piękna i kochana od wszystkich, i żaden człowiek nie był tak szczęśliwym twe serce ku sobie najmniejszą przychylnością natchnąć!
Joanna milczała przez chwilę. Zdawało się, iż się czuje upokorzoną, a Arthur spostrzegł, że rumieniec słaby i płochy pokrył jej lica wybledniałe ze znużenia i płaczu.
— Panie, robicie mi wielką przykrość że mię o te rzeczy pytacie. Nigdym się z mojém sumieniem nie poróżniła, i nigdym się w mojém życiu w nikim nie kochała. Widzę ja to dobrze, że się tego chcecie odemnie dowiedzieć, czy będę mogła pocieszyć mego chrzestnego panicza; ale to być nie może. Jeżeli mnie będzie chciał koniecznie zatrzymać w pamięci, to będę z domu odejść musiała.
— Joasiu, — zawołał sir Arthur wzruszony i pomięszany; — ja nie mogę i nie wolno mi w tej chwili ci radzić. Jestem przyjacielem Wilhelma, kocham go prawie bardziéj, jak siebie samego; cierpienia jego w mojém sercu się odbijają, i niewiém sposobu, jakby je uleczyć. Lecz o jedno cię tylko proszę, żebyś nigdy nie zapomniała, iż jestem twoim najszczérszym przyjacielem, który każdéj chwili gotów jest na twoje usługi. Jeżeli ten dom opuścisz, a i ja w nim już nie będę, przyrzecz mi przynajmniéj, że będę wiedział gdzie zostawać będziesz, i że mi pozwolisz abym cię przyszedł zobaczyć. I ja mam ci tajemnicę do powierzenia, lecz