Strona:PL Sand - Joanna.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
200

— Moja luba, — rzekła nakoniec do pani Boussac, — już czas ten żart zakończyć; przybywają goście do ciebie. Słyszałam turkot powozu zajeżdżającego na podwórze....
— Zapewnie się mylisz moja droga; to wóz z pola z pewnością wrócił.
— Nic nie znaczy. Każ odejść tym wieśniaczkom. Proszę cię, zrób to dla mnie. Gdyby w istocie jacy goście niespodzianie zajechali do ciebie w téj chwili przyznam ci się, żeby mi to wcale na rękę nie było... A potém — dodała cichszym głosem, — wyznać ci muszę, że masz bardzo ładną służącą; a to szkodzić będzie naszym córkom. Niepojmuję, jak możesz trzymać w domu tę Joannę, mając córkę na wydaniu. Widzę dobrze, że się nic na tych rzeczach nie rozumiész, i i że cię poprowadzić będzie trzeba, jeżeli ją będziesz chciała dobrze za mąż wydać. O ty się tylko z wszystkiego śmiejesz! Pozwól, że te panny przemycone do kurnika na powrót odeszlę.
Tłusta pani Charmois wstała; lecz nim krok jeden naprzód postąpić mogła, Kadet wpadł do salonu całkiem zadyszany, z rozczochranemi włosami, wrzeszcząc i śmiejąc się na całe gardło:
— Pani! oni są! oni są! nasi panowie! oto są! dalibóg! oto są!
— Mój syn! — zawołała pani Boussac, która go odgadła natychmiast macierzyńskiém jedynie czuciem swojem.
I pobiegła wraz z Maryją ku drzwiom, lecz w téj chwili Wilhelm, wywracając Kadeta, który w swej ra-