Strona:PL Sand - Joanna.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
180

strony. Biédna mamka była, jak się domyślam, całkiem niewinna. Była nieco powolna, dumna i uparta; i często mnie do niecierpliwości przywodziła; byłam wtedy bardziéj popędliwą jak teraz. Pan Boussac cierpliwszy i lepszy jak ja, zawsze mi niesłuszność wyrzucał kiedym ją wyłajała. Pewnego dnia zgniewałam się o to mocno. Robiłam mu wyrzuty niesłuszne. Aby mieć spokój w domu, zawyrokował oddalenie biédnéj Tuli, a to wielką dla mnie było karą, bom nigdy kobiéty tak przychylnéj do mnie i mojego syna jak ona nieznalazła. Ale ona była nadzwyczajnie dumną. Niewiém, który z służących jej doniósł, żem na nią była zazdrosną, odtąd, wszelkie moje obietnice nie zdołały jéj nakłonić, aby się do mnie powróciła. Taka duma mnie nieco oburzyła, a potém przyszła śmierć biédnego mojego męża, kłopoty moje względem majątku, mój pobyt w Paryżu dla wychowania Wilhelma; zapomniałam przeto o téj kobiécie zupełnie, i dopiéro przed ośmnastu mięsiącami, w kilka dni po mojém przybyciu do zamku i stałém w nim zamieszkaniu, Wilhelm mi doniósł o jéj śmierci, i przywiózł mi z sobą z wioski, dokąd przypadkiem się zabłąkał, tę siérotę, Joannę, córkę Tuli, a przeto i siostrę mleczną Wilhelma.
— A! córkę jego mamki?.... więc to ona jest córką mamki, ta blondyna? Widziałam ją raz u ciebie, kiedy jeszcze dzieckiem małém była.
— Ma ona wiele układu, nawet i urojeń po swojéj matce; ale jest nierównie cierpliwsza i łagodniejsza. W początkach widok téj dziewczyny przykre na mnie sprawiał wrażenie. Przypominał mi zmartwienie domowę, a może i krzywdę, którą wyrządziłam. Chciałam