Strona:PL Sand - Joanna.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
9

z największych skał druidzkich, oddalając się spodem od siebię. Wilhelm de Boussac, widząc że nie odpowiada więcéj na jego zapytania, podniecany ciekawością niespodziéwanéj przygody, rzucił się na skałę, chcąc się po niéj wdrapać do góry; ale sir Arthur, mniéj ciekawy, a przeto spokojniejszy, zwrócił jego uwagę na to, że okrążywszy skały i połączywszy się z Marsillatem przez jaskinię, mógł daleko łatwiéj i prędzéj dopiąć swojego zamiaru. Nieupłynęło kilka chwil, i wszyscy trzéj otaczali śpiącą druidkę.
— To mała jeszcze dziecina, ozwał się piérwszy Anglik.
— Ta? będzie miała cztérnaście do piętnastu lat, odrzekł Marsillat, a może i więcéj!
— Niebyłbym nigdy myślał! rzekł Wilhelm.
— Jest to właściwością ludu w tych okolicach zamieszkałego, odrzekł Marsillat; dziewczęta do szesnastego roku, a chłopcy do dwudziestego są zawsze małe i rys dziécięcy zachowują; ale potém nagle się rozwijają i stają się silnemi i rosłemi właśnie wtedy, kiedy by kto myślał, że na zawsze karłowatemi zostaną. To tak samo, jak z źrébiętami i bykami.
— O, nie tak samo, rzekł sir Arthur, zgorszony, że z takiém lekceważeniem o rodzie ludzkim rozprawiano.
— Jak ona śpi! rzekł Wilhelm de Boussac; wystrzał z strzelby nawet by ją nie przebudził.
— Miałbym wielką ochotę tego doświadczyć, ozwał się Marsillat, chcący wziąść strzelbę od sir Arthura, który mu jéj dać się wzbraniał stanowczo, uważając podobny żart trochę za okrutny i niebezpieczny.
— Jest to sen anioła lub źwiérzęcia, pochwycił