Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żności, ale pani spać nie chciała. Prosił ją, by się dała skłonić do spoczynku, ale upierała się przy tem, by wpierw widzieć swego syna. Skarżyła się łagodnie że nie pozwalają jej samej karmić i że jeszcze dotąd mamki nie widziała. Hrabia sam wmięszał się w to i przemówił do niej sucho i rozkazująco, uległa biedaczka, zamknęła się z Julją w pokoju i zasnęła znużona.

XXI.

Wylew wzmagał się coraz więcej; doktor nie mógł powrócić do domu. Nadbrzeżni wieśniacy uciekali przerażeni, uprowadzając ze sobą bydło i ruchomości. Domowi, chociaż przyzwyczajeni do podobnych widoków i chociaż na zamku nie mieli się czego obawiać, chodzili błędni i smutni, szczególniej kobiety zawodziły nad zniszczeniem, jakie łatwo można było przewidzieć. Około pierwszej godziny z południa hrabia poszedł obaczyć łąkę, znikającą szybko pod falami, niosącemi brudną pianę i piasek, rozkazałem wtedy wyprowadzić mamkę z dzieckiem. Deszcz nie padał, nawet blade promienie słońca wydobywały się przez chmury, kiedy hrabia rozkazał, aby mamka przeszła się z dzieckiem po stronie łąki i rzuciła za sobą szal, albo jakikolwiek przedmiot, należący do dziecka, poczem miałem ją uprowadzić i ukryć, a następnie narobić hałasu i przedsięwziąć ostrożności żeby to nie doszło do wiadomości hrabiny. Pośród zamieszek spowodowanych wypadkiem, mieliśmy niepostrzeżeni wyjechać, tak jak gdybym sam tylko pojechał robić za nimi poszukiwania. Wszystko na minutę było przewidziane przez hrabiego, ale opanowała mnie trwoga i odmówiłem wszelkiego współudziału.
— Panie hrabio, zawołałem, widzę aż nadto dobrze, że hrabia rozmyślnie zapominasz o rzeczy najważniejszej. Pomimo pańskich obietnic, chcesz wymi-