Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A! wtedy i pani umrze z rozpaczy! zawołałem.
— Cóż znowu!
— Ona już teraz kocha je macierzyńską miłością, panie hrabio!
— Nie chcę jej śmierci. Rozerwę ją. Będą łzy, rozumie się, jestem na to przygotowany, ale postanowienie moje jest niewzruszone. Przysiągłem sobie to na grobie mojego ojca, bośmy się zgadzali na jednym tylko punkcie, na punkcie honoru i czci familijnej. Raczej zbrodnia niż wstyd! Ale nie potrzeba tu zbrodni. Wiek nasz ma dosyć środków do zadawania kar czysto moralnych.
— Porwać matce dziecko! a jeżli nie jest winną? Jeźli bez wiedzy wzięto ten nieszczęsny bukiet a ona nie domyślała się nawet, że ktoś mógł być w jej pokoju — jeźli to dziecko jest twojem, panie hrabio?
— Nie mogę być tego pewny, tem gorzej dla niej. Rozumna kobieta umie się ustrzedz od wzbudzenia w mężczyźnie namiętności, i od zakłócenia spokoju swego męża. Ale zanadto zapuszczamy się w rozumowania. Przyjechałem tu, aby osiąść w prawdziwej świątyni moich wspomnień. Tu zamknąłem oczy mojej matce, kobiecie bez zarzutu i słabostek. Uświęci ona moje zamiary, a ojciec mi dopomoże. Odmawiasz twojej pomocy, Karolu?
— Będę posłuszny panie hrabio, ale pod warunkiem: Pan hrabia podpiszesz zeznanie, które przygotowałem po dojrzałej rozwadze. Jest ono konieczne dla uniewinnienia nas obydwóch w przypadku gdyby rzecz się odkryła.
Oto treść dokumentu: Ja hrabia Albert de Flamarande, zeznaję, że Ludwik-Gaston de Flamarande, mój syn, posłany jest za moją wolą na południe w celu wychowania się w takich warunkach higienicznych, aby go uchronić od dziedzicznej choroby, na którą