Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ale przedstawiam go jeszcze więcej winnym niż jest rzeczywiście; bez żadnego zamiaru przechodził koło twego salonu, chciał tylko obaczyć twoje okna; były otwarte i spostrzegł przy świetle księżyca bukiet, któryś przed odjazdem miała w rękach, leżący na stole w małym salonie. Potrącił drzwi szklanne, wziął bukiet i nie przestąpił nawet progu twego pokoju, myślał że tam nie ma nikogo. Wychodził, gdy w tem twój mąż nadszedł i pomimo wszelkich przedstawień, naznaczył mu spotkanie w Paryżu. Salcéde bił się jak szalony który szuka śmierci. Nie znalazł jej — Bóg tego nie chciał. Pokazywał mi twój bukiet krwią jego zroszony.
O! jakżeś ty szczęśliwa, że posiadasz miłość takiego jak on człowieka! Ale jemu się zdaje że nim pogardzasz, i gdybym była egoistką, cieszyłoby mnie to, bo miałabym nadzieję uleczenia go fizycznie i moralnie.
Cokolwiekbądź, jestem przyjaciółką was obojga. Wezmę go do siebie jak tylko będzie mógł już jechać.
Przyszlij choć słówko dla niego, choć jedno słowo litości i przebaczenia. On tego nie żąda, nie marzy nawet o tem, ale strasznie się dręczy twojem położeniem. Boi się, aby cię mąż o lekkomyślność nie posądzał i żeby cię nie uczynił nieszczęśliwą. I ja się tego obawiam — pociesz mnie, błaga cię o to twoja

Berta“.

List ten w moich oczach usprawiedliwiał panią Flamarande zupełnie, ale hrabia był uparty.
Tym razem Salcéde miał rozum, rzekł do mnie. Przyznał się przed baronową do platonicznej miłości i pogodził się z nią zupełnie, zostawiając jej nadzieję, iż kochać ją będzie z wdzięczności. Berta nie jest dumną; przebaczy wszystko, byle się z nią ożenił.