Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ny. Nie rozumiem tego szaleństwa i entuzjazmu tego, w którym kobieta wydaje się być wyższą jakąś istotą. Podobała mi się niezwykła piękność Rolandy, a a jej zdrowie zdrowych mi obiecywało potomków. Zanadto mnie wydelikacono w dzieciństwie, więc zawsze wątły byłem i słaby. Chciałem wychowywać moje dzieci pod wpływem lepszych warunków hygienicznych... Moje dzieci! Dzięki Bogu nie będę ich mieć i nie chcę, bo straciłem już wiarę i zaufanie. A to jest największe nieszczęście!
Myślałem, że się rozpłacze, ale taki człowiek płakać nie umie. W przystępie największej nawet boleści nie ujrzałeś łzy w jego oku — ręce tylko ściskał konwulsyjnie. Żal mi go było serdecznie. Dotąd wiązało mnie do niego tylko uczucie wdzięczności, nie znosiłem jego ubliżającej grzeczności i uszczypliwego tonu, i zanadto wydał mi się szorstkim i pogardliwym, by mógł silniejszą obudzić sympatję. Ale dziś, gdy ten nieprzystępny i zamknięty w sobie magnat z takiem wylaniem odkrywał przedemną wszystkie swoje słabostki, uczułem żywą dla niego sympatję.
W takich straszliwych wzruszeniach najniebezpieczniej jest zamknąć się w sobie. Hrabia widocznie czuł potrzebę wylania się przed kimkolwiek, a ja byłem jedynym oprócz pana Salcéde, który wiedziałem o przyczynie pojedynku. Przeznaczeniem podwładnych jest, iż mimowoli wtajemniczać się muszą w domowe dzieje rodzin pańskich i nieraz gdy są potrzebni, uważają to jako dowód zaufania. Nie łudziłem się pod tym względem a jednak głęboko byłem wzruszony widząc hrabiego, którego nauczyłem się uważać jako istotę odemnie nieskończenie wyższą, wyczekującego rady i pomocy odemnie. W tej chwili byłbym dał życie za niego a nienawidziłem jego żonę. Pielęgnowała go starannie przypuszczając w nim