Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zumu i serca i oddałem go matce godnej takiego syna.
Nie mam się czego skarżyć, jestem szczęśliwy. Jeżeli mi brakło siły do przytłumienia tego nieszczęsnego uczucia, umiałem przynajmniej milczeć, i dziś dzięki Bogu miłość moja tak jest czystą, jak pierwszego dnia. Czyż o to nieme i pełne szacunku uczucie syn pani Flamarande może mnie obwiniać? Jeden z nich, co mnie zna, odpowie, że zachowanie moje otacza czcią jego matkę; drugi zrozumie, że nikomu nie potrzebuję zdawać sprawy z moich walk wewnętrznych. Idź więc i dokończ twego dzieła. Prawda zawsze zwycięży obłudę i przewrotność. Czy myślisz, że przyjmę w milczeniu jakiekolwiek oskarżenie? Nie; mam prawo i obowiązek powiedzieć wszystko na obronę czci matki i kobiety! Wiem, że zdolny jesteś do najhaniebniejszych czynów, ale wiedz, że odtąd nie pozwolę ci działać w ciemności i przywiążę się do każdego twego kroku! Dowiodłeś odwagi w podstępnej walce a teraz walcz z otwartą przyłbicą.
Nie miałem już siły na odpowiedź. Po długiej dopiero pauzie usiłowałem przemówić. Opowiedziałem mu w kilku słowach całe moje życie — przyczyny i środki, którymi się posługiwałem — moje przywiązanie dla mego pana i dobroczyńcy, pierwsze moje posądzenie go o niesprawiedliwość, chęć ratowania Gastona i późniejsze odkrycie schadzki w lasku Bulońskim.
Wyspowiadałem się mu z bolesnej walki między przywiązaniem do hrabiny a moim jak sądziłem obowiązkiem względem Rogera. Nareszcie powiedziałem, że gdyby mnie nawet uważał za nikczemnego szpiega, nie może mi zarzucić chciwości i sobkostwa.

LXXII[1].

— Nie byłem nigdy płacony — dodałem, a moją długą, wierną usługą wynagrodziłem panu Flamarande zaliczkę, którą uratował cześć mego ojca.

  1. Dodano przez Wikiźródła