Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przed chwilą, a teraz Co panu brakuje? Co począć, aby rozweselić pana?
— Trzeba mi być posłusznym, odpowiedział Roger ostro.
— Słucham rozkazów.
— Idź, przynieś mi innej kawy, ta zła. Nie, dodobra, wróć się. Dołóż drzewa na kominek, — nie potrzeba, wyjm polana. Gorąco.
— A teraz? spytał Gaston wypełniwszy z największą uległością te sprzeczne i kapryśne rozkazy.
— Teraz, rzekł rozrzewniony Roger, twoja służba skończona.
— Czy mam wyjść?
— Nie, usiądź na mojem miejscu, teraz ja będę sługą, a ty panem.
Posadził go przemocą na krześle, a sam przewiesił serwetę przez ramię i głosem kelnera w restauracji zapytał:
— Czem służyć mogę jaśnie panu? Przedewszystkiem musisz mi mówić ty!...
— Podaj mi kawę, rzekł uśmiechając się Gaston.
— Służę panu hrabiemu, oto jest. Czem jeszcze służyć jaśnie panu?
Gaston się roześmiał. — Już dosyć tego, rzekł i chciał powstać. Roger zatrzymał go.
— Niech pan hrabia pozwoli mi usiąść przy sobie.
— Proszę cię, odpowiedział Gaston, kontent, że może się to raz skończy.
Roger usiadł obok niego z prawej strony, wziął szklankę z wodą, trącił nią o drugą stojącą przed Gastonem i rzekł:
— Pijmy, teraz jesteśmy już sobie równi. Zrzuć to! i ściągnął z rąk jego rękawiczki i rzucił w ogień. Teraz, gawędźmy jak przyjaciele. Przepraszam, że