Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

powiedział jej „nigdy“. Jest mu posłuszną, i nie kusi się nawet o rozwiązanie zagadki.
— Ale mimo to zgaduje! jestem tego pewny!
— I ja tak sądzę; ale milczy i widzi we mnie tylko przychylną panią Flamarande, której służyć poczytuje sobie za zaszczyt. Tem więcej ją za to kocham.
— Pani jest za słabą w swojej nieograniczonej dobroci i gotowa jej kiedyś wszystko powiedzieć.
— Nie, Gaston sprzeciwia się temu, a on rządzi nami wszystkimi, mną i Salcédem.
Obiad przynieśli nam znowu oboje z Karoliną, i otaczali matkę taką czcią i staraniem, że po objedzie nie mogłem się powstrzymać, aby nie powiedzieć hrabinie, że jest szczęśliwą matką. Karolina nocowała z hrabiną, a Gaston pomagał mi się rozgościć w moim pokoju, jak gdyby przed czterema dniami nic między nami nie zaszło. Nie śmiałem mówić z nim o tem zajściu, czułem jakąś wyższość w całem jego zachowaniu i bałem się tego dziecka poniekąd. Mieliśmy się już rozejść po dziewiątej, nagadawszy się o gospodarstwie, kiedy gwałtowne pukanie w okno zatrzęsło mną do głębi. Poznałem rękę Rogera. Esperance otworzył, a Roger wdarłszy się po skale do okien pawilonu, wskoczył lekko na środek pokoju. Wybuchnął wesołym śmiechem widząc nasze zdumienie i wcale się moją obecnością nie zdziwił. Wiedział, że miałem po kilku dniach wrócić dla obliczenia się z dzierżawcą.
— Ale pan nie wiesz, że matka pańska jest tutaj, rzekłem do niego.
— Tem lepiej! pójdę się z nią przywitać.
Spi i jest zmęczoną, bo przyjechała wierzchem.
— Niech więc odpoczywa. Ja pieszo przywędrowałem.