Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ośm dni, jakże to mało w tak ważnej rzeczy?
— Dla przywiązania trwającego całe życie, ośm dni znaczy bardzo wiele!
— Widzę, że pan byś nie miał nic przeciw temu związkowi, panie Salcéde?
— Tak pani, ale przysięgam, że słowa nie powiem aby wpłynąć na postanowienie Gastona.
— Wiesz pan, że oświadczył się już Michelinowi?
— Nie! Myślałem że mnie wprzód o tem uwiadomi.
Pana Salcéde bardzo to zastanowiło. Chcąc uniknąć wszelkiej odpowiedzialności, powiedziałem, że wczoraj wieczór usłyszałem przypadkiem rozmowę dwojga narzeczonych przy podziemnym korytarzu. Gaston powiedział Karolinie że z Londynu otrzymał pocztą czterdzieści tysięcy fr., niewiadomo z jakiego źródła, ale domyśla się że pochodzą od tej samej osoby, która przysyłała roczną pensję dla niego i dla Michelin’a. Pani Flamarande uśmiechnęła się pogardliwie słysząc o tym darze swojego męża.
— Z tem wszystkiem dar ten z wdzięcznością był przyjęty, i on to wpłynął na tak prędkie postanowienie.
— Rozumiem teraz, powiedział Salcéde. Esperance widząc się nadspodziewanie bogatym a nie mając sposobu zobaczenia się ze mną, bo powiedziałem mu, że nocą dopiero wrócę do „zakątka“ pospieszył zwierzyć się Michelin’owi. Ztąd powstały wzajemne zobowiązania i przyrzeczenia. Nie będę go łajał za to, powiem mu tylko żeby dobrze rozważył, i pewnie rozważy.
— Ach, sądzisz pan! zawołała hrabina.
— Niech się pani nie łudzi; jestem pewny, że nie wyrzeknie się Karoliny.