Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

syna górujący nad głosami tamtych, ale żargon ten prowincjonalny w ustach jego niemile raził mi uszy. Nareszcie pożegnał ich, udając, że wyjeżdża, a ja przeniosłam się do innej próżnej stajni, gdzie ukryta z Gastonem, przepędziłam z nim najrozkoszniejsze godziny mojego życia.
Słysząc tu znowu czystą, łagodną jego mowę, dziwiłam się tak nagłej przemianie; widziałam dwóch różnych ludzi w osobie mojego dziecka. — Nie dziw się temu droga matko, powiedział, jestem w głębi zawsze jeden i ten sam, ale z tych dwóch różnych ludzi we mnie, dziki przeważa. Chciałam mu przeczyć, ale wyspowiadał mi się ze swoich uczuć i zamiarów. Kocha namiętnie przyrodę i nie rozlubuje się przenigdy w innych widokach; dzieła rąk ludzkich nie przemawiają do jego zmysłów i nie czuje potrzeby podziwiać je. Mimo to sam jest artystą przez poczucie piękna w przyrodzie, ale nie zadawalnia się samem tylko podziwianiem jej. Usiłuje zrozumieć przyczyny i skutki zjawisk ziemskich. Jest namiętnym wielbicielem natury, i dla tego uważa się za dzikiego, ba samotność ma dla niego urok niepokonany i przekłada ją nad wszelkie uciechy. Tłumaczę ci to wszystko jak umię Karolu, bo choć nie zupełnie pojmuję mego syna, ale odgaduję go poniekąd. Nie jestem istotą pierwotnego pochodzenia, należę do towarzystwa, które mnie wychowało dla siebie i podług siebie: ale gdy Gaston przemawia do mnie słowy natchnionemi świeżą wonią gór i leśnych puszcz, wzruszenie jego przenika mnie i wszystkie te cudownie odmalowane światy odzwierciedlają się w jego jasnem spojrzeniu.
— Nie zdaje się pani hrabinie, czy ten pociąg do samotności nie jest raczej żądzą oddechania tem samem powietrzem, którem oddecha jego ukochana?