Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bo wszystko przepadnie — albo może byłeś przez mego męża związany słowem, a nie godziło się zmuszać cię do złamania złożonej przysięgi. Mimo to zdawało ci się raz, że jestem zaślepiona, niewdzięczna i niesprawiedliwa, i dałeś mi to nawet uczuć... Powinnam była wtedy pomówić z panem otwarcie; ale daremnie, było to jeszcze niemożliwem, mało jeszcze wiedziałam, a nie znałam pana dostatecznie. Nie jestem podejrzliwą, ale tu chodziło o mego syna, a zrozumiesz, że w takim razie trzeba się zaprzeć wszystkiego. Oddawna już widzę pana ponurym i unikającym spotkania ze mną. To mnie niepokoi, a Rogera przestrasza... a wczoraj spotykam pana pochylonego nad przepaścią, jakbyś miał zamiar popełnić samobójstwo. Bałam się o pana, i dlatego wzięłam cię ze sobą. No, mój poczciwy Karolu, trzeba się pogodzić z życiem; nudzisz się, żyjesz nadto samotnie, zdaje ci się, że nikt cię nie umie ocenić, i że nikt się tobą nie zajmuje. Mylisz się pan, jesteś drogi Rogerowi, a mnie tem bardziej. Chcę, cię prosić żebyś przyjął... — Tu poruszyłem się przestraszony. — Ależ nie bój się pan! Przecież nie myślę robić panu prezentów. Chcę tylko zmienić tryb pańskiego życia, który strawi cię nareszcie. Chcę, żebyś był naszym codziennym gościem i zasiadał do stołu razem ze mną, Rogerem i panem Ferras. Potem zagracie sobie partję szachów. I ja się nauczę tej gry, to mnie bardzo zajmuje. Nie sprzeciwiaj się. Wiem że chcesz powiedzieć, że nie będzie się to podobać panu Flamarande. Ale możemy zaniechać tego przez krótki czas jego pobytu, a jeżeliby się jeszcze komu innemu nie podobało, że jestem z przyjaźnią dla człowieka rozumnego, co kształci mego syna, i że poważam rozsądnego i dobrze wychowanego rządzcę, upewniam pana, że nie będę się nawet trudzić z odpowiedzią. Żyjąc tak samotnie, potrzebuję towarzy-