Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przyjaźni i uwiedzenie młodej niedoświadczonej kobiety. Ale dlaczegóż nie mogłem brać tego wszystkiego zimno i oczekiwać spokojnie przyszłości z pewną bronią w ręku? Nie, nie mogłem; nie umiałem zdobyć się na spokój, potrzebowałem potępić albo rozgrzeszyć. Często pytałem sam siebie dla czego teraz zaraz nie staram się porozumieć z hrabiną i zmusić ją do wyrzeczenia się złowrogich względem Rogera zamiarów; to znów brakło mi odwagi poniżyć dumę tej tak przebiegłej kobiety i zranić serce tak namiętnie kochającej matki. Gdyby też ona posądziła mnie, widząc moje nieprzyjacielskie kroki, o niegodne względem niej uczucia! Nie przeniósłbym tego poniżenia, żebym wystawiał się w jej oczach na pośmiewisko a kiedy przedstawiłem sobie chwilę tego położenia, przepędzałem bezsenne noce na przygotowywaniu najboleśniejszych zaprzeczeń, nie mogąc wynaleźć dostatecznego dla siebie rozgrzeszenia. Wreszcie złamała się cała moja energja. Osłabłem i dostałem zawrotu głowy. Przedstawiłem sobie jej łzy, jak niegdyś w Sévines i powiedziałem sobie, że nie jestem stworzony na kata.
Starałem się wydobyć koniecznie z pod panowania tych szalonych myśli i zajmowałem się tysiącznemi rzeczami będącemi po za obrębem moich obowiązków. Oddałem się ogrodnictwu i hodowałem najpiękniejsze o dwadzieścia mil naokoł róże; Roger zrywał mi je dla matki, a ja nie miałem ani władzy przeszkodzić mu w tem, ani czułem się godnym sam jej te kwiaty ofiarować.
Szczepiłem drzewa i zakładałem szkółki drzew owocowych. Bardzo mnie za to chwalono; ale i to zatrudnienie nie dawało mi jeszcze zupełnego zadowolenia. Próbowałem przypomnieć sobie muzykę, której uczono mnie w młodości. Mój poprzednik zosta-