Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bardzo Rogera, ale kochaj go i nie opuszczaj nas, otóż teraz, mówię ci szczerze co myślę. Dobranoc ci mój przyjacielu, nie dręcz się więcej i wiedz, że umiem cię cenić.
Nie pozwoliła mi słówkiem odpowiedzieć — bo natychmiast przeszła do drugiego pokoju gdzie spał Roger.
Pożegnany temi pełnemi dobroci słowy, wyszedłem od niej więcej jeszcze przygnębiony i niezadowolony z niej i siebie. Wiedziała o wszystkiem a nie raczyła mi nawet robić wyrzutów. Nie byłem niczem dla niej, jak tylko siłą niewidomą na usługach jej męża. Jeżeli złorzeczyła katowi, nie chciała aby o tem wiedziano i mnie narzędziu swych mąk nie miała za złe, że się używać pozwalam; odtąd spokojna i zadowolona, przebaczyła, ale tylko ze szczytu swojej zimnej życzliwości i systematycznej dobroci. Ach! jakżeby się ta scena zmieniła, gdybym był mógł jej powiedzieć, że jest winowajczynią! Możebym ją znowu ujrzał u nóg moich.
Ale ta chwila nadejdzie! Będę ją śledził póty, póki jej nie schwytam na schadzce z Salcédem. Wtedy dam jej uczuć, że jestem czemś więcej jak szpiegiem jej męża, bo on nic wiedzieć nie będzie, a tylko ja sam ją potępię. Zatrwożę ją dla własnej satysfakcji. Niech upokorzy się wtedy, niech błaga mnię o łaskę. Przebaczę, niech wie, że jestem czemś więcej jak dobrym człowiekiem, jak godnym poważania służącym. Nazajutrz natychmiast, poszedłem do byłej mamki Gastona aby się dowiedzieć, czy nie wyszukano jej od czasu osiedlenia się jej w okolicy Paryża i czy nie badał jej kto obcy. Mieszkiwała w Villebon, pięć mil od Paryża. Miała tam własną realność i wysyłała na targ swoje jarzyny i owoce. Posyłałem jej rentę regularnie, bo oprócz kapitału udzielonego jej na zagospodarowanie się, pan hrabia