Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wszy jeden z majątków, będzie mógł dochody swe i wydatki doprowadzić do pewnej równowagi. Chodziło tylko o to, który z nich sprzedać, i wtedy spostrzegłem ze smutkiem, że hrabia upierał się przy tem, by zatrzymać Sévines, samo przez się smutne, a w pani budzące przykre tylko wspomnienia. Kiedym go bardzo namawiał, żeby sprzedał Sévines, a nie narażał się na wielkie straty, dowodził mi, że nie ma nadzwyczajnych wydatków. — Pani Flamarande, powiedział, ma jedną wielką zaletę: nie jest światową kobietą i nie kocha się w klejnotach i szmatkach. Nie znam kobiety, któraby na jej stanowisku mniej wydawała. Gdy się z nią żeniłem, mówiono mi, że mnie zrujnuje, ale mylono się bardzo.
Uchwyciłem skwapliwie tę sposobność i zacząłem rozwodzić się nad przymiotami pani, ale że zanadto żywo wziąłem się do rzeczy, uderzyło to hrabiego.
— Niech cię Bóg strzeże, Karolu, zawołał śmiejąc się złowrogo, przewraca ci się w głowie! Ja cię miałem dotąd za spokojnego i chłodnego człowieka.
W istocie byłem wzburzony i puściłem wodze mojemu wzruszeniu.
— Nie, panie hrabio, zawołałem, nie jestem już spokojnym, zabiłeś pan mój spokój, odebrałeś mi hrabio sen na zawsze! Możesz pan spoglądać na mnie swoim straszliwym wzrokiem, możesz pan czytać nawet w głębi mojej duszy, ale oprócz gorzkich zgryzot i wyrzutów, nic hrabia tam więcej nie znajdziesz. A ja pochlebiałem sobie, że nigdy żadnego wykroczenia nie będę miał na mojem sumieniu!
— Dlaczego nie powiesz zbrodni? — spytał hrabia z ironią.
— Nie powiem „zbrodni“ — odrzekłem gwałtownie — nazwę to właściwszem imieniem, powiem: „podłości!“ Tak jest, kazałeś mi hrabio popełnić podłość! Jestem panu tak oddany, że gdybyś był mi kazał udusić pana Salcéde, nie byłbym się wahał ani