Strona:PL Sacher-Masoch - Wenus w futrze.pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żącego może być nieogrzany — zauważył garson, wybiegając skrzętnie do karetki.
— Proszę mi pokazać te pokoje.
Obejrzała je przelotnie i zgodziła się.
— Dobrze. Proszę mi tylko rozniecić ogień. Służący może spać w pokoju bez opalenia.
Spojrzałem na nią z niemym wyrzutem.
— Niech Grzegorz przyniesie mój kufer — rozkazuje mi, nie zważając na moje błagalne spojrzenia — muszę się przebrać i zejść do sali jadalnej. Ty potem dostaniesz także coś na wieczerzę.
Poczęła się przebierać w drugim pokoju, a ja tymczasem taskałem na plecach kufer, przyczem pomógł mi usłużny garson, zasypując mnie pytaniami, mocno łamaną francusczyzną, o mojej pani. Obaj roznieciliśmy następnie ogień na kominku. Rozejrzałem się po pokoju. W kącie stało wysoko zasłane poduszkami łóżko, na podłodze dywany. Ogień parska na kominku. Jakże tu miło, jak błogo...
Zszedłem na dół i zażądałem co do zjedzenia. Życzliwie usposobiony kelner, były żołnierz austryacki, wszczyna ze mną rozmowę i ob ługuje mnie po przyjacielsku. Ostatecznie po trzydziestu sześciu godzinach dorwałem się ciepłej strawy i ledwie wziąłem do ręki nóż i widelec, ona weszła do sali. Wstałem od stołu.
— Jak pan może prowadzić mnie do tej samej jadalni, gdzie mój służący siedzi — zwraca się gniewnie do garsona i opuszcza jadalnię.
Podziękowałem w duchu Bogu, że się tak stało, i że mogłem spokojnie się posilić. Następnie udałem się do przeznaczonego dla mnie pokoju. Była to mała zakopcona ciupka, w której paliła się lampka olejna i w jednym kącie stało proste łóżko, a obok mój kufereczek. Ani okna, ani pieca, ani nawet lufciku. Do tego wściekłe zimno! Zapewne cele więzienne w Wenecyi nie były gorsze, pomyślałem, i wybuchnąłem tak głośnym śmiechem, aż się sam siebie przeląkłem.
Nagle otwarły się drzwi i ukazał się garson, rozkazując mi z teatralnym giestem po włosku:
— Idźcie do swojej pani natychmiast.
Chwyciłem czapkę i udałem się po schodach na