Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Lecz jeśli im powiem prawdę, ty będziesz zgubioną? — zapytał.
Milczałam.
— Nie — rzekł po chwili namysłu — nie powiem im nic... dowiesz się później, co pocznę...
Wyznaję, że z niecierpliwością oczekiwałam dni następnych i wiadomości od niego; przybył nareszcie posępny, zmieszany.
— Radźcie mi, pomóżcie, wesprzyjcie — rzekł na wstępie — nie poznaję sam siebie, nie wiem, co się stało ze mną. Wielka zmiana, niepojęta zaszła w duszy mojej. Przekonałem się o niej z tego, że to, co zwykle rozrywało mnie, co cieszyło, stało się teraz wstrętliwem i obrzydłem... Powołany przybyłem na dwór, Neron biesiadował, kazano i mnie zwykłe zająć miejsce przy uczcie. Sam Cezar spytał mnie szydersko, jak mi się w mej wyprawie powiodło. Musiałem począć od kłamstwa, mówiąc przed nim, że odjechaliście do Tuskulum, i żem was już nie znalazł a gonić nie śmiałem. Dano mi pokój, widząc mię strapionym. Lecz ja sam nie poznawałem siebie wpośród tych ludzi i zabaw, do których przywykłem. Ohydnemi wydali mi się Nerona otaczający pochlebcy, jak gdybym ja sam do nich wczoraj nie należał, ohydnym i poczwarnym on sam, gdy napół pijany pod koniec uczty Aktei przyjść rozkazał i rozpustą chlubić się począł przed nami. Zdało mi się, żem widział dokoła trupy tych, których dla namiętności swych poświęcił. Późną nocą szkaradna skończyła się biesiada. Cezar opity był i senny, kąpiel ciepła zwiększyła jeszcze tę ospałość. Niewolnicy zanieśli go wprost na łoże, a na mnie przy-