Przejdź do zawartości

Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Uśmiechnęła się na to smutnie poważna niewiasta.
— Dla czegóż jej tu szukacie? — zapytała.
— Nie badajcie mnie, proszę, ale odpowiedzcie co rychlej — zawołałem — idzie tu o jej życie i bezpieczeństwo — jestem jej krewnym...
— Więc pewnie Juljuszem Flawjuszem! — odezwała się niewiasta.
— Tak jest, samiście rzekli — ale gdzież Sabina?
— Równie ważnem, jak dla was wiadomość o Sabinie, dla mnie to, czemu tu jej szukaliście? Odpowiedzcie mi, wówczas i ja wam odpowiedzieć się postaram.
Śmiało całą jej moją opisałem przygodę; widziałem przerażenie malujące się na jej twarzy, pochwyciła mnie za rękę i rzekła głosem słabym:
— Wy nie zdradzicie nieszczęśliwych?
— Możecież mnie posądzać?
— Nie, nie — rzekła — z czoła waszego patrzy szlachetna dusza... jestem spokojną. Powiem wam: Sabiny tu niema, ale jest ona bezpieczniejszą, niżby tu była. Nie chciała u mnie przyjąć gościnności, ocaliły jej niewolnice trochę sprzętu i resztki mienia; na drugiej mili, za drugim kamieniem drożnym od Rzymu stoi nad drogą Apijską, sepulcrum[1] rodziny Marcjów, tam ją znajdziecie z kilką sługami wiernemi. Zanieście jej pozdrowienie od Pomponji. —

Ledwie tych słów dosłuchawszy, niecierpliwy po-

  1. Grobowiec.