Przejdź do zawartości

Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Celsus nie jechał ze dworem, często więc teraz z nim spędzam dni moje i winienem mu, że nieco o Sabinie zapomniałem; trudno bowiem teraz nawet ją zobaczyć. Coraz bardziej utwierdzam się w podejrzeniu, iż w tym domu dzieje się coś, co wstyd ukrywać każe; żal mi kobiety godnej lepszego losu, która na bezpiecznej będąc drodze cnoty, tak łatwo uwieść się dała.
Napróżno teraz do drzwi jej przychodzę, znajduje się zawsze przeszkoda jakaś, niedozwalająca zbliżyć się do niej; zajęta dziecięciem, domem, wyjechała, śpi. Kochanka Afra powiada, że po całych dniach z Rutą się zamykają lub potajemnie z jakiemiś naradzają się nieznajomymi.
Mówi ona, że najkosztowniejsze klejnoty, szaty i pieniądze poszły niewiadomo gdzie. Miałażby i ona utrzymywać jakiego rozrzutnika, histrjona czy gladiatora.
Wzdryga się myśl na upodlenie takie, ale możeż być co innego? Uczciwa miłość nicby jej nie kosztowała, a cóż innego, jeżeli nie ta namiętność takich ofiar wymagać może? Gdy na chwilę dopuszczony do niej jestem, przyjmuje mnie chłodno, milcząca, jakby zawstydzona, nie tłumacząc się nawet przede mną.
Znosiłem to długo, wostatku zapragnąłem uzyskać jakąś pewność, zawsze lepszą nad dręczące mnie domysły.
Poszedłem do niej dobijając się natrętnie, nastałem, aby przyjęła; otwarły się drzwi.
— Sabino — rzekłem — oddawna przygotowuję się jako krewny i brat zapytać ciebie, co jest powodem tak znacznej zmiany w życiu twojem? Nie zaprzeczaj, że