Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/016

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pierwiastki i nauczył się, na czem polega szczęście, od poczciwego Chryzypa... nie będzie go, jak ja, szukał w brzuchu tłustej barweny[1]... A! Chryzypie — zawołał — zbliżże się, zbliż, stary, tobie zostawiam wolność z prawem mieszkania w tym domu, dopóki ci się zda... Jeżeli ucznia twojego wychowałeś dobrze, nie masz się co o resztę troszczyć, jeżeli źle — wina twoja!
Chryzyp spojrzał na mnie i wzruszył ramionami, szepcząc.
— Mędrzec wolnym jest zawsze, ale wdzięczen ci jestem, Marku, żeś i o mnie pomyślał, jeno się nie śpiesz umierać, bo ci godzina nie przyszła.
— Mylisz się — odpowiedział Markus — śmierć trzymam w tem naczyniu — wskazał czaszę — przyprawiła ją mądrze Lokusta, sam w nie wlałem... a chcę umrzeć, bom jest niepotrzebnym ziemi ciężarem. Czekałem tylko, aż ten oto owoc — wskazał na mnie — Juljusz dojrzeje; dziś gdy w sile jest, czas mi z drogi ustąpić. Sprawicie mi, spodziewam się, piękną apotheosis...[2]
Na Apjjskiej drodze, Juljuszu, postawisz mi conditorium[3]. Mam tam dużo przyjaciół, patrz tylko, aby nadto zbytkownem nie było... posłuży ono później i dla ciebie.

To mówiąc i naśladując Sokratesa, kazał podać koguta, aby go poświęcić Eskulapowi; uczynił małą libacją z czary Jovi liberatori[4], i gdym ku niemu przy-

  1. Barwena, gatunek ryby. Przysmak rzymski.
  2. Akt ubóstwienia, t. j. zaliczenia w poczet bogów.
  3. Grobowiec.
  4. Jowiszowi — wybawcy.