Ta strona została przepisana.
AKT PIERWSZY.
W puszczy, przed notą LEŚNEGO DZIADKA. W głębi jezioro, skąd dochodzą dźwięki zatopionych dzwonów; przez drzewa prześwieca czerwona łuna zachodu, od niej odcinają się czarno pnie i gałęzie. Mrok zapada. GŁUPI MACIUŚ, kilkonastoletni wyrostek, w potarganej płótniance i słomianym, obdartym kapeluszu na lnianej czuprynie, boso, z kobiałką w ręku i flaszką za pazuchą — dobija się do drzwi LEŚNEGO DZIADKA.
GŁUPI MACIUŚ.
Dziadku Leśny!... Ile!... Słysyta!
Śpi? Cyli pomar w tej jamie?
A ino! Pomarby stary!
Jego się słabość nie chyta,
To i śmierć zęby połamie,
Nim go zgryzie. — Widno musi
Łazić po boru...
(Rozgląda się dokoła, potem zaziera przez szparę).
Bez śpary
Bije światłość od łucywa,
Jest w jamie... — A cyście głusi,
Dziadku?!... (dobija się).