w garnku z wrzącą wodą, jak nowa piłka gumowa na posadzce pokoju dziecinnego.
Bo musiał!
Wyciągnął przednie nogi w górę i skakał na tylnych; wyprężył swój ogon poza siebie, jak drąg, służący do podparcia, i skoczył przez góry Darling.
Bo musiał!
A za nim wciąż pędził Dingo — znużony pies, Dingo, coraz to głodniejszy i głodniejszy, wciąż ogromnie zdziwiony, wciąż ogromnie zdumiony, dlaczego staruszek kangur nie zatrzymuje się.
Wtem Nquong wyszedł ze swej kąpieli w jeziorku słonem i rzekł:
— Godzina piąta.
Usiadł Dingo — biedny pies, Dingo, ciągle głodny i opylony w świetle słonecznem, wywiesił język i zawył.
Usiadł też i kangur — staruszek kangur, wyprężył swój ogon jak stołeczek, używany przy dojeniu krów, i rzekł:
— Bogu dzięki, że się to skończyło.
Wtedy Nquong, zawsze bardzo uprzejmy, odezwał się:
— Dlaczego nie jesteś wdzięczny żółte-
Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/43
Ta strona została przepisana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/a/a0/PL_Rudyard_Kipling_-_Takie_sobie_bajeczki.djvu/page43-1024px-PL_Rudyard_Kipling_-_Takie_sobie_bajeczki.djvu.jpg)