Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Więc dał Taffy ząb wilka morskiego, a ona położyła się na ziemi i, wymachując nóżkami w powietrzu (jak pewne osoby, gdy rozłożywszy się na posadzce w salonie, zabierają się do malowania obrazków), rzekła:
— Namaluję ci teraz prześliczne obrazki. Możesz przypatrywać się z poza mego ramienia, ale uważaj, abyś mnie nie potrącił. Najpierw namaluję tatkę, jak łowi ryby. Nie jest bardzo podobny, ale mama pozna go, bo obok niego namalowałam złamany oścień; a teraz namaluję drugi oścień, który mu jest potrzebny, ten z czarną rękojeścią. Wygląda tu, jak gdyby tkwił w grzbiecie tatki, ale to pochodzi stąd, że mi się ząb wilka morskiego poślizgnął, a kawałek kory nie jest odpowiednio duży. To jest włócznia, którą masz przynieść. A teraz namaluję obrazek, na którym ja tobie to wszystko tłumaczę. Moje włosy nie sterczą tak w górę, jak namalowałam, ale w ten sposób łatwiej je namalować. Proszę cię, nie obrażaj się na mnie. Czy się obraziłeś?
Obcy człowiek (a był on Tewarą) uśmiechnął się i pomyślał: