Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie mam też pójść i zajrzeć, i popatrzeć, i znów odejść, gdy mi się tak podoba?
Więc chyłkiem podążył za dzikim psem i skrył się w miejscu, skąd mógł wszystko słyszeć.
Dziki pies, stanąwszy u wejścia do jaskini, uniósł w górę swym nosem wysuszoną skórę końską i węszył cudowny zapach pieczonego barana; a kobieta, która właśnie wpatrywała się w łopatkę, zobaczyła go, roześmiała się, i rzekła:
— Oto jest pierwszy. Dziki zwierzu z dzikich lasów, czego chcesz?
Dziki pies odezwał się:
— O, mój wrogu i małżonko wroga mojego, co to jest, co tak wspaniale pachnie w dzikich łasach?
Wtedy kobieta podniosła z ziemi łopatkę z pieczonego barana, rzuciła ją dzikiemu psu i powiedziała:
— Dziki zwierzu z dzikich lasów, skosztuj i popróbuj.
Dziki pies gryzł kość, która była smaczniejsza od wszystkiego, co dotychczas jadał, i odezwał się: