Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tylko piękny, choć troskę znędzniały młodzieniec! Jadwisia, nagłą przemianą przerażona, aż odskoczyła od niego; ale on schwycił jéj rękę i klękając przed nią, mówił:
— „Nie bój się, śliczna Jadwisiu! oto ja jestem ten sam straszny potwór, — teraz, miłością twoją, z zaklęcia strasznego wybawiony król. Kiedyś mnie mogła kochać w tamtéj brzydkiéj skórze, kochajże teraz jakim w rzeczy jestem.“
I objąwszy ją w pół ręką, przycisnął do ust jéj usta w upojeniu rozkoszném całując bez końca. Jadwisia nieboga znosiła to cierpliwie, ze saméj szczéréj litości: biédny król, myślała sobie, niecałował już tak dawno, że grzéch by mu bronić się było!
A tymczasem w całym zamku roiło się od życia i gwaru. Kury piały po kurnikach, psy wyły radośnie w budach, konie po stajniach rżały, — zbudzeni z niewidzialnego zaklęcia dworzanie krzątali się na wszystkie strony.
— „Patrz, ileś dobrego uczyniła poświęceniem twojém!“ rzekł król, wyprowadziwszy dziewczynę z ogrodu: „ale to jeszcze nie wszystko.“
Z temi słowy wywiódł ją za bramę wjezdną, gdzie przed godziną jeszcze las dziki porastał: teraz na miejscu jego wznosiło się miasto wspaniałe, po którego ulicach weselące się przeciągały tłumy.
Za niedługo cała ludność miasta, z chorągwiami, wieńcami, bębnami, trąbami, przyszła na zamkowy